sobota, 14 stycznia 2017

Gdzie szukać samego siebie?

Odpowiadając na pytanie w tytule posta - na pewno nie w Internecie.

Nie każdy z nas potrafi się odnaleźć w dzisiejszym świecie. Wielu ludzi targnie się na własne życie, inni się okaleczają, jeszcze inni, „po prostu” się izolują. Przykro mi to stwierdzić, ale niestety, takich ludzi jest coraz więcej. Dlaczego?


Otóż media, media, które wiecznie nam coś narzucają. Nie wiesz jak masz jeść? Napisz do wujka Google, on na pewno Ci podpowie, co jest dla Ciebie najlepsze. Nie wiesz jak masz spać? I z tym do niego napisz, a on może powiedzieć, że wystarczą Ci 4 godziny snu; jakby wiedział, jak pracowałeś w ciągu dnia i zna Twój organizm na wylot. Poza tym, nie wiesz też jak zdobyć przyjaciół, których bez przerwy Ci brak? Tutaj również możesz zwrócić się po pomoc do Wszechwiedzącego Internetu, on na pewno podsunie Ci jakiś pomysł, dzięki któremu będziesz mógł ich zyskać. Po prostu znajdź kogoś, kto ofiaruje Ci wszystkie swoje ambicje, plany, zainteresowania i szeroko pojęty „lifestyle”, a będziesz zbawiony. No i będziesz mieć przyjaciela. Tylko czy on sprawi, że się odnajdziesz?

Zgubiłeś siebie już dawno. Tak bardzo, że trafiłeś aż tutaj. Myślisz, jak to jest mieć swoją opinię na dany temat. Nie, w zasadzie to nie myślisz o tym, trafiłeś tu przypadkiem; ale okazało się, że ten wpis mówi o Tobie. Nie potrafisz odnaleźć siebie, swojego JA, tego prawdziwego. Chciałbyś znaleźć pasję, być „innym niż wszyscy”. Tylko, że tu jest haczyk. I może Cię zaskoczę, ale JESTEŚ inny niż wszyscy. Różnisz się od każdego. Dlaczego więc dążysz do przyjętych ideałów? Dlaczego nie możesz po prostu rzucić tego wszystkiego, nie przeglądać Instagrama, nie dodawać zdjęć, które nijak mają się do Twojego JA, a zacząć robić coś, co naprawdę lubisz? Trudno jest to odnaleźć, a jeszcze trudniej odnaleźć to robiąc coś na siłę, sugerując się przy tym szczęściem innych ludzi. Może to wydaje się logiczne, ale to, że im to sprawia przyjemność, nie znaczy, że Tobie też musi. O ile sami nie powielają szczęścia innych, tak samo jak Ty. O ile sami nie są szarymi ludźmi, którzy przyjęli określone przez świat ideały i idą na „łatwiznę”.

Parę razy próbowałam to zrozumieć. Tę hierarchię wartości, tak próżną, na jaką ten świat sobie pracuje. I dalej nie mogę. Po prostu trudno uwierzyć w to, że ludzie zabijają się z powodu braku dostępu do Facebooka. Że ludzie popadają w różne choroby i kompleksy, tak przykre, że niektóre kończą się śmiercią. Zaniedbują w ten sposób nie tylko relacje z bliskimi – ale także z samym sobą. Nie prowadzą monologu wewnętrznego. Nie mają własnego zdania. Mogą wiele czytać, ale są to jedynie opinie innych (które sobie zresztą przywłaszczają), no i wspomnianego wcześniej wujaszka. Powielają je, wprowadzają w życie. Myślą, że to będzie dla nich dobre, bo INTERNET tak „powiedział”. Tylko ja przepraszam bardzo, ale od kiedy Internet jest wyznacznikiem dobra i zła? Od kiedy przestaliśmy kierować się intuicją i własną etyką moralną?

Żyję tu tylko i aż 17 lat, no, prawie 18. Ostatnie parę lat robi się jakimś etycznym przełomem. Przełomem przełamania etyki, a zastąpieniem jej gotowymi wzorcami, niczym jakieś schematy życia. Nie wiesz, jak żyć? To nic, wpisz to zagadnienie w wyszukiwarkę, a w parę sekund (w zależności od tego, na jak szybki Internet udało Ci się przekonać Twoich rodzicieli), otrzymasz odpowiedź. Nie byle jaką, w końcu pisaną przez Specjalistów ds. Życia. Tylko wdrażając ją w codzienność nie oczekuj, że wtedy wyróżnisz się od innych, no oczywiście poza wyglądem. Nie oczekuj też, że Twoi przyjaciele będą inni od Ciebie. Będziesz żył w gotowym schemacie, w pozorach szczęścia. A na łożu śmierci – uwierz mi, poczujesz pustkę. I to nie byle jaką. Pustkę o takiej mocy, której nie będziesz mógł sam określić i opisać. Braknie Ci słów. Twoich słów. Uczuć. I myśli.


***

Tu wyjaśnienie:
 Ten post nie musi dotyczyć Was, pisałam go w nieokreślonej złości. Po prostu - kiedy coś jest dla mnie tak niepojęcie głupie, to od razu się złoszczę. Chciałam Wam przekazać trochę moich przemyśleń.

***

Może jednak skłoni on Was do jakichś refleksji choć w najmniejszym stopniu, jeśli dalej nie odnaleźliście swojego "ego". To chyba najważniejsza rzecz, jaką trzeba w życiu znaleźć. Jeśli ją odnajdziecie, resztę będziecie w stanie ustalić już sami.

niedziela, 17 lipca 2016

Pierwszy post - czyli jak się nie witać


Cześć, dzień dobry i wieczór!

Z racji tego, że od zawsze boję się powitalnych postów i nigdy nie wiem, jak się do nich zabrać, postanowiłam właśnie takowy napisać. Przedstawianie się, wbrew pozorom, jest trudną sztuką.

Jestem Natalia, więc prosiłabym, aby zwracać się do mnie po imieniu. Za Rudą czy Liska też się nie obrażę.
Nie znoszę "nazwiskowania".
Cenię sobie indywidualność.
Kiedyś trochę muzykowałam, ale mój romans z pianinem i basem dość szybko się zakończył (w porównaniu do tych, którzy z instrumentami tworzą stałe związki - oj, nawet nie wiecie, jak Wam zazdroszczę!).
Ze słodyczy najbardziej lubię truskawkową czekoladę.
Nie tknę kawy, która choć w 40% nie składa się z mleka.
Kocham robić zdjęcia i myślę, że z fotografią udało nam się stworzyć trwałą relację, i że kiedyś będę mogła nazwać ją "starym, dobrym małżeństwem".
Od czasu do czasu piszę wiersze, ale nic na siłę.
Nie ograniczam się do gatunków, słucham muzyki, która według mnie niesie ze sobą jakąś wartość.
Na koniec dodam jeszcze (gdyby to nie było dla kogoś oczywistością) - uwielbiam pisać i właśnie stąd wziął się ten blog. Z pisaniem zamierzam związać choć odrobinę swojej przyszłości.

Ciężko jest określić jedną kategorię tego bloga. Znajdziecie tu wszystko i nic - zamieszczana będzie moja opinia na różnorakie tematy, poruszane bez wątpienia będą problemy życia codziennego i te mniejsze częstotliwościowo, wszelkie recenzje, tematy luźne i jeszcze to, czego moja dusza zapragnie, by się tu znalazło.
Nie zapominajcie wyrazić w komentarzu swojej opinii, chętnie ją przeczytam - jednak pamiętajcie, że każda krytyka odmienna od konstruktywnej będzie przeze mnie ignorowana.

Do usłyszenia w kolejnym poście,
Natalia